wtorek, 28 czerwca 2011

"Skamieniałość z chomika. Zrób to sam! Mnóstwo zdumiewających doświadczeń dla odkrywców amatorów" - Mick O'Hare

   Fizyka. Po przeczytaniu tego wyrazu zapewne zdecydowana większość z Was zastanawia się czy warto czytać dalej. Dlaczego tak jest? Może właśnie dlatego, że Wasi nauczyciele nie czytali książki O' Hare i przez lata nauki raczyli Was uparcie enigmatycznymi formułkami i oderwanymi od rzeczywistości wzorami. A tymczasem nauka ta może być ciekawa, intrygująca i fascynująca.
   Książka Micka O'Hare to zbiór wielu interesujących doświadczeń wraz z instrukcjami dotyczącymi sposobu ich przeprowadzania, spisami potrzebnych przedmiotów, opisami tego, co możemy zobaczyć w trakcie eksperymentu oraz wyjaśnieniami, jakie zachodzą rekcje i dlaczego tak się dzieje. I nie są to wcale rzeczy z kosmosu wzięte - autor proponuje nam wnikliwe przyjrzenie się otaczającej nas rzeczywistości, pomaga dostrzec to, czego na co dzień nie zauważamy, stawia pytania i stara się na nie eksperymentalnie odpowiedzieć. Autor bierze pod lupę najbliższe otoczenie czytelnika i wyodrębnia poszczególne działy książki jako pole obserwacji i badań. I tak oto znajdziemy się wraz z nim w kuchni (tu między innymi nauczymy się odzyskiwać żelazo z płatków śniadaniowych),  w salonie ( poznamy różnicę między martini wstrząśniętym a zmieszanym), w gabinecie ( tu stworzymy własną, osobistą chmurę), w łazience (wyodrębnimy własne DNA domowym sposobem), w warsztacie (będziemy prać brudne pieniądze colą) oraz w ogrodzie (tu natomiast spreparujemy własny wulkan).
   Oprócz zaproszenia do wspólnych doświadczeń można w książce O'Hare odnaleźć coś, co na swój użytek nazwę "laboratoryjną etykietą" - mianowicie autor nie próbuje ustawić się w pozycji naukowej alfy i omegi, dopuszcza możliwość błędów w swoich wnioskach, ma świadomość braku stuprocentowej pewności i tym samym zachęca czytelnika, by wszelkie odmienne spostrzeżenia czy rezultaty badań kierował do redakcji (podaje nawet adres internetowy). Nie mogę również odmówić książce pewnej dozy naukowości  - wyjaśnienia autorskie po przeprowadzonych doświadczeniach wymagają jednak choćby elementarnej wiedzy z zakresu fizyki. Minusem książki, jedynym chyba, jest używanie przez O'Harę pojęć, które pozostaną niejasne dla czytelnika nieznającego ich definicji. No chyba że jego ciekawość  i głód wiedzy zostaną na tyle  rozbudzone, że pofatyguje się do encyklopedii czy internetu.
   Dużą sympatię budzi brak dystansu autora do czytelnika oraz niewątpliwe poczucie humoru twórcy książki, zawarte w licznych dygresjach przy każdej możliwej okazji, które nie tylko uprzyjemnia lekturę i abstrahuje od czysto naukowych partii tekstu, ale sprawia, że przyjemnie się to czyta. Mało tego, autor zdradza również  zabawne kulisy testowania  wielu  eksperymentów w redakcji oraz, przy okazji, raczy czytelnika przepisami na kluseczki jego mamy czy też grillowane szparagi. Lekturę i korzystanie z publikacji ułatwiają także liczne szkice obrazujące niektóre doświadczenia. 
   Odbiorca - mam pewien problem z określeniem, do kogo kierowana jest ta książka. Początkowo byłam przekonana, że jej potencjalnym odbiorcą jest dziecko, no najwyżej nastolatek. Jednak po zagłębieniu się w tekst stwierdzam, że nawet osoby dorosłe nie będą się z tą publikacją nudzić, tym bardziej, że:
   "Podobnie jak w przypadku wielu innych eksperymentów z tej książki, potrzeba do tego mocnego trunku. Zatem jest to idealny pretekst do otwarcia butelki whisky (...)"* 
   Myślę, że wspólna lektura książki rodziców z dziećmi jest doskonałą okazją, by rozbudzić w nich ciekawość świata i zainteresować fizyką i ogólnie naukami ścisłymi oraz przyrodniczymi. Książka może służyć również pomocą nauczycielowi takich przedmiotów na wielu lekcjach - zainteresowanie uczniów tematem zajęć jest więcej niż gwarantowane, gdy zamiast suchych formułek zaserwuje mu się coś, co może zobaczyć i czego może dotknąć. Niemniej jednak polecam każdemu, jako miłą formę spędzenia wolnego czasu i okazję do poszerzenia swoich horyzontów poprzez świetną zabawę.

Książkę otrzymałam do recenzji dzięki uprzejmości wydawnictwa Insignis i portalu Sztukateria
 
*s. 137. 
Wydawnictwo, miejsce i rok wydania: Insignis, Kraków 2011.
Ilość stron: 232
Przekład: Maria Brzozowska
Moja ocena: 4/6