wtorek, 11 maja 2010

"Posłuchaj moja córko, (...) bardzo chciałabym, żebyś umarła, będzie lepiej, jak umrzesz."* - "Spalona żywcem" - Souad

   Koło tej książki nie można przejść obojętnie - dla osób wrażliwych i chcących poznać prawdę o świecie, w którym żyjemy jest to pozycja obowiązkowa wręcz. Książkę pochłonęłam jednym haustem, z wzmagającym uczuciem zzdziwienia, zszokowania i niedowierzania wręcz. Nawet pomimo różnic kulturowych i mentalnych ciężko jest mi pojąć wydarzenia, jakie mają nagminnie miejsce w wielu krajach ówczesnego świata, tak podłe i barbarzyńskie są to obyczaje. Otrząsnąwszy się z dreszczy zgrozy pierwszy chyba raz tak wyraźnie poczułam radość ze swego europejskiego pochodzenia.

Souad urodziła się w Palestynie około roku 1957. W jej państwie, podobnie jak w wielu innych krajach islamu, urodzenie się kobietą było największym nieszczęściem, jakie można było sobie wyobrazić; z góry przesądzało o niewolniczym losie i pasmie poniżeń w jakich będzie musiała ze względu na swą płeć żyć. Kobiety musiały chodzić szybko, z opuszczoną głową, licząc kroki. Niezamężnym nie wolno było opuszczać podwórka samotnie, zawsze musiała towarzyszyć im inna, starsza kobieta. Najmniejsze odstępstwo od tak konserwatywnych i surowych zasad kończyło się określeniem jej mianem charmuta i, co za tym idzie, okrutną karą. Jedyną możliwością zaznania namiastki swobody było wyjście za mąż - dziewczyna mogła stać się żoną już w wieku 14 lat; 17-latka była już wyszydzaną i poniżaną starą panną.
Przejawów dyskryminacji i uprzedmiotowienia kobiet wymienia Souad mnóstwo: wymóg kąpieli jej i wszystkich sióstr w tej samej wodzie, ubrania zakrywające całe ciało mimo upałów panujących w jej części świata. Liczne sceny poniżania, ubliżania i lżenia ze strony ojca były smutną codziennością Souad - wystarczyło zerwać przypadkiem zielony pomidor, by ojciec roztrzaskał go jej na głowie i kazał zjeść resztki. Innym razem zbił ją okrutnie i wytarzał w popiele, każąc jej zjeść ciepły jeszcze popiół za to, iż spaliła chleb w piecu chlebowym; jeszcze kiedy indziej tłukł jej głową o brzeg wanny za to, iż rozlała odrobinę wody. W kraju autorki bowiem: "To mężczyzna stanowi i egzekwuje prawo, to on chroni rodzinę to syn zajmuje miejsce ojca i wydaje za mąż siostry."**
Swojego ojca Souad nienawidziła. "Gdyby umarł, byłybyśmy jeszcze szczęśliwsze."***- stwierdza. Ojciec bowiem był dla niej symbolem i powodem bezustannego strachu, bólu i cierpienia; katował córkę jak tylko mógł, bez powodu. To właśnie on był jej potencjalnym mordercą, który w każdej chwili mógł zaatakować ją lub jej siostry; Souad bała się że wrzuci ją do studni, potnie piłą lub zrzuci z drabiny. Poza tym ojciec nienawidził jej ukochanego brata - pewnego dnia rzucał w niego kamieniami z tarasu. Innym razem dusił matkę nałożonym jej na głowę workiem.
Matki również nie darzyła Souad miłością; lecz jej postępowanie była w stanie usprawiedliwić strachem w jakim sama żyła. Wielokrotnie widziała jak matka, powiwszy dziecko i stwierdziwszy, iż jest ono płci żeńskiej, dusiła je natychmiast z zimną krwią- w taki sposób zabiła około siedmiu córeczek. Ponadto matka zdradzała ojca, kochała się w zbożu ze swym kochankiem nakazując córce zbierać owoce by uniknąć podejrzeń o cel ich wypraw na pole. Souad postępowanie matki nie gorszy: "Mój ojciec umie tylko bić kobiety i zmuszać je do pracy, która dostarcza mu pieniędzy. Więc niech matka uprawia miłość z innym mężczyzną pod osłoną intensywnej pracy, bardzo mnie to cieszy."**** Nie miała ona zresztą wyboru - gdyby prawda wyszła na jaw, ojciec zabiłby je obie.
Natomiast brat Assad darzony był przez nią nie dającą się wytłumaczyć, bezwarunkową miłością - nie zdołał jej zabić w Souad nawet fakt, iż widziała jak udusił on w imię zbrodni honorowej jej siostrę Hanan kablem od telefonu; nie zmienił tego fakt, iż pobił tak dotkliwie swą ciężarną żonę, że aż poroniła.
Tak Souad wyjaśnia mchanizm zbrodni honorowej, "(...) Jarimat al Sharaf, i co dla mężczyzn w moim kraju nie jest żadną zbrodnią"*****: najpierw odbywa się rodzinna narada; w dniu egzekucji rodziców nie ma w domu, wychodzą gdzieś, a mężczyzna którego wyznaczono na kata zostaje w domu sam z ofiarą. Jeśli bowiem nie pomści się plamy na honorze rodziny, którą swym niestosownym zach0waniem uczyniła jej dziewczyna mieszkańcy wioski separują rodzinę od reszty społeczności, nie odzywają się do jej członków, nie chcą z nimi handlować, skazują na banicję. Oprócz zbrodni dokonanej na jej siostrze Souad był świadkiem również innej, dokonanej na dziewczynie, z którą zbierała kalafiory - tę kierowca przejechał cofając autokarem, którym dowoził je do pracy; koło zmiażdzyło jej głowę. Innej kobiecie, już mężatce, podobno bracia obcieli głowę i obnosili ją po wsi, gdyż podejrzewali ją o romans dlatego tylko, iż często chodziła do warzywniaka.
Souad nie chcąc żyć w ciągłym terrorze, a wiedząc, iż chłopak z naprzeciwka prosił już rodziców o jej rękę, postanawia dopomóc losowi tym bardziej, iż nie wolno jej będzie wyjść za mąż, zanim ojciec nie wyda Kinat, jej starszej siostry. Ta jednak do małżeństwa się nie kwapiła, nie miała adoratorów. Souad aranżowała potajemne schadzki z chłopakiem z sąsiedztwa podczas których rozmawiali o wspólnej przyszłości, o ślubie i kochali się. Była zakochana w swym Faiezie po uszy. W końcu zaszła w ciążę - gdy Faiez się o tym dowiedział zniknął z jej życia. Dziewczyna ze strachu tłukła kamieniem w brzuch, by dostać okresu. Wszystko na nic. Rodzice nabrali podejrzeń, matka sprawdziła jej piersi, kazali jej udowodnić, iż ma okres. Odbyła się rodzinna narada, na wykonawcę wyroku wybrano szwagra Husseina; przyszedł on do jej domu i rozmawiając z nią serdecznie polał benzyną i podpalił żywcem.
Dziewczynę odwieziono do szpitala, tam personel poniżał ją, zarzucał jej że cuchnie, nie podawał żadnych lekarstw, mył zimnym prysznicem ciało, które było jedną wielką raną - dla wszystkich była przestępczynią. Matka pragnęła jej śmierci tak, iż chciała podać jej truciznę do wypicia. W szpitalu urodziła przedwcześnie swoje dziecko, które zaraz jej odebrano. Gdyby nie pomoc Jacquline z organizacji "Ziemia ludzi" opiekującej się krzywdzonymi dziećmi, którą zainteresował i poruszył problem Souad, dziewczyna zapewne zostałaby skazana na powolną śmierć. Ona jednak, przy pomocy młodego lekarza, przekonała rodzicóe by pozwolili jej zabrać ich spaloną córkę, by umarła z dala od nich i więcej nie pokazywała się im na oczy. Następnie odnalazła synka dziewczyny i zabrała ich oboje do Europy, do Szwajcarii. Tam dziewczyna odbyła leczenie, przeszła wiele operacji plastycznych (m.in. mających na celu oderwanie sklejonego z klatką piersiową podbródka). Długo jednak nie mogła przyzwyczaić się do panujących obyczajów - do skąpo ubranych kobiet, do ich spontaniczności i śmiałości w kontaktach z mężczyznami - było to dla niej czymś niewyobrażalnym. Po jakimś czasie przeprowadziła się do innego kraju europejskiego - dla swego bezpieczeństwa nie podaje jego nazwy - tam wyszła za mąż, zostałą szczęśliwą matką dwóch córeczek - Laetitii i Nadii. Wciąż jednak zbrodnia, której padła ofiara kładała się cieniem na jej życiu - zaowocowała silną depresją z powodu niemożności ubierania się latem jak inne kobiety czy też fobią przed ogniem. Żyła też w ciągłym pragnieniu zemsty za krzywdy jej i jej syna Mauroana.
Jacquline zwraca uwagę czytelnika, iż zbrodnie honorowe mają miejsce nie tylko w kraju Souad, Izraelu, ale również w krajach takich, jak: Jordania, Turcja, Iran, Irak, Jemen, Indie, Pakistan i niektórych krajach Europy. Zbrodnia honorowa nie podlega przedawnieniu - nie ważne, ile minęło lat od pierwszej próby, bądź wydarzeń, które sciągnęły na dziewczynę wyrok śmierci, kiedy tylko spotka ona kogoś z rodziny, pewnym jest, iż zostanie zamordowana.
*słowa matki skierowane w szpitalu do spalonej córki, mające ją zachęcić, by wypiła truciznę, s. 91.
**s. 26.
***s. 13.
****s. 33.
*****s. 41.

Wydawnictwo i rok wydania: Świat Książki, Warszawa 2004.
Współpraca: Marie-Therese Cuny
Przekład: Ewa Cieplińska
Ilość stron: 182.
Moja ocena:6/6

poniedziałek, 3 maja 2010

"Chciałam 'odkrywać Amerykę' w naszej wiosce"* - "Krzyk serca. Czyli historia prostodusznej dziewczyny" - Bibisz (wł. Hadżarbibi)

   Historia Bibisz wciąga. I to bardzo. Czasem jest wstrząsająca, ale zawsze okraszona humorem i pogodą ducha autorki a zarazem głównej bohaterki; kobiety o tyleż zawziętej i ambitnej, o ileż prostej i pełnej pokory. Hadżarbibi przyszła na świat w Uzbekistańskiej wiosce, w której życie płynęło regulowane zacofanymi obyczajami i przestarzałym światopoglądem, w pełni podporządkowane tradycji i religii. Do takiego świata Bibisz zdecydowanie nie pasowała, dusiła się w nim. Dlatego za wszelką cenę starała się ułożyć sobie życie w postrzeganej przez siebie jako ostoja nowoczesności i dóbr cywilizacji - Rosji. Jak wiele musiała poświęcić i wycierpieć w walce o swe marzenia? To się czasem poprostu w głowie nie mieści.


    Życie Bibisz od dzieciństwa nie było sielanką - brutalnie zgwałcona w wieku ośmiu lat omal nie przypłaciła życiem podróży do babci, która mieszkała zaledwie 3km od rodziców dziewczynki. Pozostawioną na pastwę losu na pustyni dziewczynkę znalazł pastuch, który jednak również miał wobec niej niecne zamiary. Tragedia powtórzyła się ponownie, gdy dziewczyna miała parenaście lat - ponownie zgwałcono ją, okrutnie pobito i zelżono. Rozpacz dziewczyny była tym głębsza, iż w jej stronach niebycie dziewicą niemalże przekreślało jej szanse na znalezienie męża i szczęście małżeńskie. Upodlenie oraz niezrozumienie ze strony najbliższych (ojciec i brat bili ją gdy chciała tańczyć oraz kiedy pokazała się w telewizji, widząc w tym ujmę na honorze rodziny), sprawiły, że Bibisz myślała o samobójstwie; po połknięciu tabletek wylądowała w domu dla obłąkanych. Nie mogąc odnaleźć się w tym zacofanym i rządzonym zabobonem świecie, uciekła w tajemnicy przed ojcem i bratem do Leningradu - był rok 1983, Bibisz miała zaledwie siedemnaście lat, głowę pełną idyllicznych marzeń i parę rubli w kieszeni. Tułała się po mieście, mieszkała kątem u poznanych ludzi, pracowała w przedszkolu, wielokrotnie padała ofiarą nieznajomości panujących w wielkim mieście obyczajów oraz języka. Przykład? Kucharki wmówiły jej iż "lektor", to ktoś, kto sprawdza, czy pracownice są dziewicami, Bibisz czekała więc nań leżąc na biurku w pozycji ginekologicznej. Poniósłszy porażkę wróciła w rodzinne strony, ale nie poddała się; poszła na studia, wkrótce poznała swego męża Ikrama. Przed ślubem musiała przejść przez masę rytuałów, które częstokroć również ją poniżały - swatowie wypytywali ludzi na wsi o nią i jej rodzinę, zarzucali niecne zamiary wżenienia się w bogatą rodzinę męża. Opowiada o szykowaniu jej posagu przez wiejskie kobiety, o wieczorze panieńskim, malowaniu jej ciała henną, o bogatym kałymie, jaki rodzina za nią dostała, o zaplataniu warkoczy. W noc poślubną świadomy jej nie-dziewictwa mąż ubrudził chustę mięsem i poplamioną pokazał gościom weselnym, nie dając im powodu do poniewierania żony. Potem był roczny okres zakazu odzywania się do teściów, liczne perypetie w kuchni pokazujące jak marną kucharką była Bibisz. Między nią a teściową Rają rozkwita prawdziwa kobieca przyjaźń - kobieta zdradza jej najskrytsze i najintymniejsze tajemnice swego życia; pomaga, jak może, dzieli smutki i radości; teść natomiast to człowiek dobry, acz oddany tradycji i dość apodyktyczny - zabronił Bibisz poddać się cesarce, każąc rodzić własnymi siłami. Bibisz powiła dwóch synów - Ajbeka i Nadirbeka. Cała rodzina przeprowadziła się wkrótce do Rosji - kraju postrzeganego przez nich jak utopia, jednak brutalna rzeczywistość przywróciła ich pragnieniom realizm, każąc tułać się po licznych domach, uniemożliwiając podjęcie pracy czy brutalnie doświadczając chłopców dlatego, iż byli innego pochodzenia (Ajbeka omal w szkole nie uduszono). W końcu jednak, dzięki skromnej garstce ludzi życzliwych Bibisz kończy swą opowieść z iskierką nadziei i siły do stawiania czoła dalszym przeciwnościom losu.
    Bibisz snuje również opowieści o życiu swej rodziny i znajomych - opowiada o dziadku mulle, odganiającym zaklęciami złe moce, rzucającym uroki czy leczącym z bezpłodności; wysłanym za swe praktyki religijne na Sybir. Opowiada przejmującą historię babci, wydanej mimo woli przez szwagra za mąż po wygnaniu dziadka, żeby ich dzieci miały co jeść. Kiedy nie dała mężowi dziecka w ciągu roku, mając za soba prawo odesłał ją szwagrowi. Dziadek po powrocie z wygnania wyrzekł się "niewiernej" żony i poślubił inną kobietę, z którą babcia utrzymywała przyjacielskie stosunki, byle tylko nie zostać wyrzuconą z dziećmi na bruk.
    Życie w domu rodzinnym Bibisz nie płynęło przysłowiowym "mlekiem i miodem" - spanie na podłodze na baraniej skórze pełnej gryzących pcheł - tak wyglądała codzienność jej rodziny. Ciężka, mordercza wręcz praca przy zbiorach bawełny też nie była bohaterce obca - pracowano od rana do nocy, w upale, z nogami w wodzie. Tak wypełniano plan roczny nałożony na kraj rządami Breżniewa - uczniowie szkół również byli zobowiązani do jego realizowania - razy zadawane metalowym prętem przez kuratorkę były karą dla tych, którzy nie uzbierali dziennie prawie 100 kilogramów leciutkiej bawełny. Bawełny, która gniła potem w rosyjskich magazynach.
Bibisz przywołuje też piękne legendy opowiadane jej przez babcię Nijazdżan - legenda o klątwie opowiada o Bogu każącemu przynieść ludziom jajka, a następnie wybrać sobie ze stosu po jednym - kto wziął te, które przyniósł miał gwarancje, iż krzywdy jego i jego potomków zostaną pomszczone przez opatrzność. Opowiada też legendę o nieszczęściu - Bóg dał je człowiekowi, bo tylko on był w stanie je znosić, w przeciwieństwie do gór, które skruszały i morza, które w jego obliczu wyschło.
    W książce gęsto od obyczajów i tradycji rodem z Azji Środkowej - Bibisz przybliża obyczaj obrzezania, wspomina wiarę w działalność znachorek, które smarowały jej w wieku pięciu lat język gliną jako antidotum na użądlenie przez trzmiela. Daje świdectwo muzułmańskim obyczajom swatania ze sobą kuzynów, przybliża instytucję muzułmańskiej halify, czyli kobiaty czytającej księgę świętą na pogrzebach, sowicie opłacanej co czyniło to stanowisko wielce prestiżowym, mówi też o poniżaniu i uprzedmiotowianiu kobiet w jej stronach - nie do pomyślenia było, by sprzeciwiały się one mężczyznom, musiały nosić czador (strój zakrywający kobietę tak, iż dusiła sie ona latem i chorowała częstokroć z braku światła słonecznego).
    Niewątpliwym atutem książki są bardzo "żywe" zwroty do czytelnika - czułam się jakbym była zaproszoną na kawkę znajomą Bibisz, której gospodyni opowiada o swym życiu, o jego najintymniejszych nawet aspektach półszeptem wśród unosząccych się wokół zapachów kuchennych.
*s. 198.

Wydawnictwo i rok wydania: Wydawnictwo Dolnośląskie,Wrocław 2006.
Przekład: Margarita Bartosik
Ilość stron: 199
Moja ocena: 5/6

sobota, 1 maja 2010

"Czy zostaniesz moją nową mamusią? Nie chcę tamtej dawnej"* - "Skrzywdzona" - Cathy Glass

   Jeśli zastanawialiście się kiedykolwiek gdzie leżą granice ludzkiego okrucieństwa, po przeczytaniu tej książki z pewnością dojdziecie do wniosku, podobnie jak ja, że nie ma ono granic. Jak wiele zła może zaznać dziecko od świata, od osób, które powinny je chronić nawet za cenę własnego życia, od zwierząt, potworów właściwie zwanych w tym przypadku tylko zwyczajowo rodzicami? Mała Jodie jest żywym przykładem na jego bezmiar.

    Ośmioletnia Jodie trafiła do Cathy Glass, trudniącej się zawodowo opieką zastępczą wskutek swego trudnego charakteru i nieznośnego wręcz zachowania, które spowodowały, iż dziewczynka w ciągu czterech miesięcy zmieniała zastępcze rodziny pięciokrotnie. Kobieta była jej ostatnią deską ratunku - w przeciwnym wypadku, gdyby nie zgodziła się ona zająć dzieckiem - Jodie trafiłaby do placówki opiekuńczej. Cathy, sugerując się swym długoletnim doświadczeniem i pomyślnymi losami dzieci, którymi poprzednio się zajmowała, podjęła ryzyko. I odtąd koszmar dziewczynki stał się również jej koszmarem...
    Lista grzeszków i przewinień małej była przerażająco długa - wystarczy nadmienić, iż zabranie jej rodzicom spowodował fakt, iż owinęła ona papierem toaletowym, a następnie podpaliła własnego psa. Jako argumentu w sporach mającego przekonać rozmówców bądź coś na nich wymóc Jodie używała groźby narobienia w majtki, co zresztą uskuteczniała marząc się i otoczenie kałem; biła, kopała i wyzywała swe przybrane rodzeństwo (Glass była bowiem matką Adriana i Pauli, opiekowała się też nastoletnią Lucy); niszczyła ich własność prywatną. Zachowanie Jodie w pierwszych tygodniach po przyjeździe do Glassów trafnie określają słowa Adriana: "Przypomina mi lalkę Chucky z tego horroru. Wiesz, tę opętaną przez diabła".** Noce z Jodie nie były łatwe - opiekunkę budziły coraz to nowe rewelacje - pewnego razu dziewczynka dokonała samookaleczenia, kiedy indziej miała napad strachu zakończony wymiotami, miewała przerażające wizje. Oprócz tego bardzo niepokojącymi sygnałami wysyłanymi przez nią był brak skrępowania i oporów przed okazywaniem swej nagości, raz Adrian przyłapał ją nawet jak... się masturbowała. Dziwna, zakrawająca na perwersyjną zabawa lalkami, podczas której dziewczynka lizała lalkę pomiędzy nogami stała się kluczem do tajemnicy Jodie i jej cierpienia naznaczającego wszystkich wokół - Jodie wyznała Cathy, iż była molestowana seksualnie przez ojca.
    Odtąd przerażające i coraz bardziej brutalne przeżycia dziewczynki potoczyły się lawiną wyznań wprost na barki jej opiekunki - co gorsze dowiadywała się o tych okropieństwach w zupełnie nieoczekiwanych sytuacjach, przekazująca jej swe tajemnice Jodie zachowywała się jakby mówiła o pogodzie - tak naturalne było dla niej to, co ją spotkało. Cathy dowiedziała się np. w wyniku badań ginekologicznych przeprowadzonych na dziewczynce na potrzeby dokumentacji sądowej mającej umożliwić postawienie zarzutów rodzicom Jodie, iż gwałtów na niej dopuszczała się również matka i ciotka, wkładając małej metalowe łyżki. Swego młodszego rodzeństwa dziewczynka nienawidziła - wprawdzie opiekowała się bratem i siostrą podczas libacji rodziców, jednakże zazdrościła im tego, że na czas gwałtów matka zabierała ich z sypialni - uważała, iż bardziej ich kochała. Wkrótce okazało się, iż katami Jodie byli zarówno jej "wujkowie" i "dziadkowie", czyli wszyscy niemal zboczeni pedofile, jakich jej wyrodni rodzice tylko znali i sprowadzali do domu. Dziewczynce robiono też zdjęcia, zabawiano się nią.
    Trudno więc dziwić się, iż dziewczynka nie miała szacunku do własnego ciała, iż nie mogła wprost znieść wzroku przypadkowych przechodniów na ulicy. Była otępiała, nie potrafiła się cieszyć i pragnąć kontaktów z ludźmi. Odgrodziła się od świata niewidzialnym murem, zbudowała wokół siebie bastion nieczułości, wyłączyła zmysły... Byle tylko mniej cierpieć.
    Ponadto Jodie była upośledzająco wręcz opóźniona w rozwoju psychofizycznym, podlegała indywidualnemu tokowi nauczania, gdyż zatrzymała się na poziomie czterolatka. Cierpiała na DID - reakcję na stres polegającą na przybieraniu wielu różnych osobowości, o których istnieniu nawet nie wiedziała. I tak czasem była złym, gburowatym i agresywnym Reg'iem, kiedy indziej wcielała się w infantylną i sepleniącą Amy, a zaraz potem stawała się uciemiężoną kurą domową, strofująca wszystkich dookoła.
    Oprócz kłopotów Jodie i z Jodie, Cathy musiała użerać się również z nieudolnością systemu - z nieobowiązkową, niekompetentną i zupełnie zdawać by się mogło niezainteresowaną sprawą dziewczynki jej społeczna opiekunka, Eileen. Niezainteresowana do tego stopnia, iż molestowanej dziewczynce starała się przekazać prezent bożonarodzeniowy od ojca, jakim była koszulka z napisem "Córeczka tatusia". Innym razem urzędnicy zapomnieli zamazać jej adres w dokumentach wysyłanych rodzicom małej, co również przysporzyło kobiecie stresu i naraziło na szwank poczucie bezpieczeństwa małej.
    Trudy i znoje Cathy nie odniosły skutku - bez profesjonalnego warsztatu psychologicznego nie była ona w stanie pomóc swej przybranej córeczce. Krzywda zadana Jodie zniszczyła jej psychikę tak dalece, iż nie dało się jej odbudować jedynie poczuciem bezpieczeństwa i miłością. Dziewczynka trafiła orzeczeniem psychologa do ośrodka Wysokie Dęby, prowadzonego przez małżeństwo Rona i Betty, profesjonalistów w dziedzinie przypadków podobnych do Jodie.
    A co do winnych tragedii Jodie - zostali w końcu ukarani, choć nie ma chyba kary na taką winę (matkę niestety uniewinniono). Odkryto ich krąg pedofilów, kiedy próbowali uskuteczniać swe chore dewiacje na innej dziewczynce; znaleziono tysiące zdjęć - na najstarszych uwieczniono krzywdę Jodie, gdy ta miała 18 miesięcy!
    Książka szokuje, niepokoi i przyprawia o łzy. Uczula też, by nie być obojętnym na to, co dzieje się wokół nas - gdyby rodzice koleżanki Jodie zareagowali, gdy ta powiedziała im o tym, co dzieje się w domu sąsiadów, zamiast zabraniać córce odwiedzania jej, sprawy mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej, a dziewczynka uniknęłaby wielu cierpień i poniżeń. To bardzo mocna książka, która niestety nie pozwala wyrwać się ze świata fikcji, opisuje bowiem autentyczne wydarzenia...
*s. 332
**s. 56.
Wydawnictwo i rok wydania:hachette, Warszawa 2009.
Przekład: Magdalena Osip-Pokrywka
Ilość stron: 340.
Moja ocena: 5+/6

Seria: pisane przez życie